Sulov

Tekst: Emilia Gruszewska

   Pierwszy powiew wiosennego wiaterku daje znak wszystkim wspinaczom, że czas najwyższy wyjść z piwnic i spróbować sił na naturalnych formacjach. Gdy dochodzisz do takiego wniosku powstaje pytanie, gdzie pojechać? Oczywiście wielu z nas ma konkretne cele do zrealizowania-szanuję to. Jednak Marta zwana Pamcią, Michał Orpik, Woziu i ja postanowiliśmy jeszcze za bardzo się nie nadwerężać i w związku z tym wybraliśmy mniej popularną w Gdańsku, acz naszym zdaniem lepiej wprowadzającą w sezon formę wspinaczki-onsajtowanie. Z takim oto założeniem zdecydowaliśmy się na Sulov.
Historia z Sulovem, (jak wiele zresztą innych) zaczęła bieg z chwilą ukazania się 'Gór' nr6 z czerwca 2001. Wtedy to niestrudzony w poszukiwaniach nowych rejonów skalnych Woziu wypatrzył obiekt na majowe harce w roku 2002.
Nadszedł maj, więc z domkami na plecach ruszyliśmy 4-osobową ekipą do naszych południowych sąsiadów.

Pierwsze wrażenie
...było jednym z najmilszych momentów całego wyjazdu. Myślę, że każdy, kto jedzie w skałki nie tylko po to, żeby 'odfajkować' kolejny numerek na swojej magicznej liście, wie o czym mówię. W końcu po wielogodzinnej podróży pociągami i milionie przesiadek stoisz na przystanku słowackiego PKS'u ze świadomością, że zaraz autobus zawiezie cię do celu. Wtedy już nie możesz usiedzieć na tyłku i jadąc do tej najdalej położonej (w tym momencie i dla ciebie!) wioski świata próbujesz wylukać przez szybę autobusu choćby małego parcha, po to tylko, żeby móc się trochę po podniecać i utwierdzić się w przekonaniu, że jesteś tam, gdzie na początku maja każdy łojant być powinien. Przecież całorocznego 'ciśnienia' na skały nie da się usunąć niczym innym niż skałami!

Wspin
Zanim w ogóle się zaczął, przytrafił nam się 2-godzinny spacerek w poszukiwaniu ostańców, ale to w sumie nie jest ważne...
Najważniejsze jest to, że łojenie było bardzo urozmaicone, nie kasujące, z pięknymi widoczkami i dość wymagające. Rejon z pewnością nie można zaliczy do wielkich, ale jak na swoje rozmiary oferuje stosunkowo mały procent 'odrzutów'*. Myślę, że łojenia OS'em do 8+ jest co najmniej na tydzień. Jednak jeśli ktoś zamierza spędzić tam trochę więcej czasu, można się pokusić o realizację trudniejszych prowadzeń RP, gdyż sulovski potencjał extremów wyglądał na zajebiście interesujący. Spotkać tam można wszelkie formy skalne. Od połogasów, przez piony do okapów-rzadko, bo rzadko, ale są. Od ścisków, przez krawądki, dziurki, miseczki, oblaki po massive-podchwyty.... a wszystko to na połogich, pionach, po przewisy.
Długości dróg zależały generalnie od skałek. Zdarzały się sześciometrowe buldery, ale regułą są tam turnie mierzące 35 metrów. Wiadomo, że od długości zależy bardzo charakter drogi- Sulov nie jest pod tym względem wyjątkiem.
Dodatkową zaletą położenia Sulova jest bliskość innych ciekawych rejonów, chociażby Visnove z najtrudniejszymi słowackimi trasami.
Z pewnością można by wymienić kilka wad wspinu w Sulovie, ale na chwilę obecną nie dopuszczam tych mniej pozytywnych wrażeń do świadomości!

Życie na Słowacji
Co poniektórzy orientują się w tej materii, ale mnie pierwszy raz ceny u naszych południowych sąsiadów zmiażdżyły, dlatego będę o tym pisać. Słowacja okazała się tak taniutka, że budżet naszego wyjazdu, mimo minimalnie droższego przejazdu, zamknął się w standardzie przeznaczanym na polskie skałeczki. Można było pozwalać sobie na bardzo dużo. Amatorom piwa na pewno przyda się maleńki wężyk w kieszeni!

Camping
Z tym był najmniejszy problem. Przyjechaliśmy, rozbiliśmy się, po paru dniach zjawił się pan, który kulturalnie skasował nas po 50sk za namiot, dał 50% rabatu za większą ilość nocek i po sprawie. Woda pitna dostępna na terenie campu, prysznice, co poniektórym trafił się nawet survivalowy stolik z ławeczkami.... żyć nie umierać!

W rolach głównych
Szczerze powiedziawszy miało tu być o naszych prowadzeniach, ale w ostatniej chwili doszłam do wniosku, że dziwnie się czuję pisząc o nas, więc nie będę tego robić. Są przecież ludzie, którym lepiej to wychodzi.

Info
Jeśli ktoś uważa, że jego wiedza na temat rejonu jest wciąż niewystarczająca, aby się tam udać odsyłam na stronę www.sulov.sk. Tam znajdziecie schematy wszystkich godnych zainteresowania połaci do uprawiania wspinaczki skałkowej oraz plany dojazdu i inne pierdółki. Ja również w razie jakiś wątpliwości, mogę spróbować odpowiedzieć na jakieś pytania.
Z praktycznego punktu widzenia nic więcej nie trzeba -oprócz dobrego nastawienia, rzecz jasna. Tak więc życzę wszystkim, którzy postanowią ruszyć zadki dalej niż na Jurę, co najmniej tak dobrze spędzonego czasu, jaki nam się zdarzył.


Bunia


* pisząc o odrzutach mam na myśli ilość ładnych dróg w stosunku do ilości dróg ogółem. Im większy stosunek tym mniej odrzutów. Oznacza to w praktyce, że nawet maleńki rejonik może okazać się bez odrzutów mimo że jest bardzo mały a kolosalny w rozmiarach sektor jest po prostu parchem. Trzeba oczywiście brać pod uwagę, że jest to odczucie dość subiektywne.


Galeria


Powrót do PLECAKA

(c) Copyright ZANIK
www.zanik.pl