Lubonice
Weekendowa alternatywa dla trójmiejskich zdobywców

Tekst: Rafał Zakrzewski

   Kiedy kończy się zima, na drzewach pojawiają się pierwsze zielone liście, a na niebie świeci ciepłe wiosenne słońce, każdy kto lubi przemieszczać się w pionie zaczyna myśleć o wyjeździe w skały.
Ten kto mieszka w bliskim sąsiedztwie skał rusza w nie, w każdy wolny weekend.
Krakusom zajmuje to raptem kilkanaście minut, Ślunzokom niewiele więcej, niestety my ludzie z dalekiej północy mamy najmniej sześć godzin jazdy samochodem.
Tu zaczyna rodzić się pytanie - czy warto na dwa dni przemierzać taki szmat drogi?
Zakładając, ze pierwsze wyjazdy zazwyczaj są poświęcone na rozwspinanie i ocenę wypracowanej zimą mocy, nie możemy liczyć na zbyt spektakularne prowadzenia.
Od niedawna zrodziła się kusząca alternatywa dla tak krótkich i odległych wyjazdów - MOST w LUBONICACH.

Dzięki kilku zapaleńcom, którzy poświęcają swoje pieniądze i wolny czas, mamy w okolicach trójmiasta własny niewielki rejon wspinaczkowy - może nie skały - ale jest to wspinanie z liną i to w bardzo dobrym stylu.
Lubonicki rejon to przepiękny 18 metrowy most zbudowany z granitowych bloków.
Aktualnie oferuje on możliwość prowadzenia około 20 dróg o trudnościach od VI.-VI.4+, a długość dróg przekracza 20 metrów.
Konstrukcja mostu daje bardzo duże i różnorodne możliwości układania dróg, mamy drogi po pionach, na kantach w narastającym przewieszeniu, przechodzące w dach.
Myślę, że warto wybrać się do Lubonic zobaczyć i spróbować naprawdę wybornego wspinania.
Mój pierwszy kontakt z Lubonicami to zawody zorganizowane przez Tomka Kuglera ( notabene bardzo udane), ale było to w nocy i nie widziałem mostu w całej okazałości.
W piękną słoneczną niedziele zapakowałem w samochód cała swą rodzinkę oraz wuja Flanela i pojechaliśmy zdobywać.
Przyznam szczerze, że gdy zobaczyłem most za dnia to miałem spore problemy z utrzymaniem szczęki na swoim miejscu.
I tak po krótkiej rozgrzewce zaczęliśmy napierać na "Powitanie" VI.2+, które udało mi się przejść flashem, w następnej kolejności poprowadziłem " Park Jurajski" VI. 3+, niestety spadając z OS-a. Natomiast zacny Flanel ruszył na swoje ulubione pionowe skradanie po kantach, wspinając się na "Filar Redaktorów" VI.4+ i niewiele brakowało do pełni sukcesu - spadał z ostatnich ruchów., a droga jest naprawdę piekielnie trudna i syta. W następną niedzielę w odrobinę zmienionym składzie ponownie odwiedziliśmy trójmiejski skalny ogródek.
Na celownik został wzięty "Stryj Dionizy" VI.3+ który padł w drugiej próbie - jest to super trasa - wspinanie niczym na łeście. W następnej kolejności przymierzyłem się do prowadzenia męskiej drogi z zawodów, i tu również bardzo miłe rozczarowanie - dla każdego coś miłego - do technicznego pioniku przez wytrzymałościowe przewieszenie, kończąc na masywnym dachu. Mogę tylko się pochwalić, że poszło mi zdecydowanie lepiej niż na zawodach bo wieszając ekspresy doszedłem do 5 kamienia, ale przyznam szczerze że do poprowadzenia jej w całości czeka jeszcze trochę pracy. Na całym moście jest wiele dróg o różnym charakterze, jedynym mankamentem Lubonic jest brak łatwych dróg, co może zniechęcić początkujących amatorów wspinania.
Tych którzy jeszcze nie byli w Lubonicach (a wiem że tacy są np. doncamillo) gorąco zachęcam i namawiam do wizyty, a szczególnie te osoby które pracują i borykają się z tak przyziemnymi problemami jak brak urlopu. Dla informacji wspinanie w Lubonicach jest wolne od jakichkolwiek OPŁAT.

Z Taternickim Pozdrowieniem
Teoś

Galeria


Powrót do PLECAKA

(c) Copyright ZANIK
www.zanik.pl