Inspiracje na wakacje
Baume-les-Dames, Ombleze, Saint Leger

tekst: Emilia Gruszewska



Gdzieś na przełomie czerwca i lipca okazało się, że jest parę osób, które mają zamiar wybrać się na wspinanie gdzieś w kierunku południowo - zachodnim.
Zaczęły się poszukiwania docelowego miejsca, wertowanie Gór, podsyłanie na gadu tudzież innym skype'ie info o kolejnych miejscach, które potencjalnie warto byłoby zobaczyć.

Padło na Francję.
Latem oczywiście trzeba się liczyć z temperaturami, co by się powspinać a nie zarzynać czekając na skrawek cienia na skale. Po długich rozważaniach za i przeciw stwierdziliśmy zgodnie, że jeśli Francja to coś na północy - założyliśmy, że może to być gwarancją niższych temperatur. Wiadomo, im dalej od równika, tym chłodniej :))
Szukamy, szukamy i znalazło się Baume-les-Dames. Dobry dojazd, można cisnąc autostradą lub ją ominąć, blisko do Besancon, Lionu i całej reszty fajnych miejsc w razie jakiejś draki, wspinanie polecane przez wielu znaczących wspinaczy, camp x 3, ogólnie żyć nie umierać.

Dojechaliśmy. Wiadomo - pełna podnieta, szukamy skał, pierwsze podrygi wspinaczkowe i już czuć w powietrzu, że coś jest nie tak.....

Godzina 18ta, Kacperek golutki poci się w cieniu, próbując zasnąć, my czekamy kiedy zrobi się wreszcie chłodniej, bo przecież chcemy uderzać! Ruszać się trudno nie mówiąc o wspinaniu......
Oczywiście pomimo niemiłosiernego skwaru wspinamy się bez opamiętania. Rozkręcamy się z drogi na drogę, mimo, że wspinanie jest bardzo wymagające. Drogi są długie, nie odpuszczają, często trafiamy na pasaże mocno wykraczające poza stopień trudności drogi....
Jesteśmy w najciekawszym sektorze rejonu i mimo, że naprawdę robi na nas wrażenie, każdy z nas wie, że nie zagrzejemy tu zbyt długo.....

Narada wojenna odbyła się po 4 dniach. Zdecydowaliśmy się zaryzykować i posunąć bardziej na południe. Padło na Ombleze - pewnie dlatego, że Bubsony już tam były i wspominali to miejsce bardzo dobrze. Nikt z nas nie miał już ochoty na eksperymenty.

Ombleze okazało się mega sympatycznym miejscem. Wspinania dużo, miły klimat wąwozu, malownicze zakątki. Zachęcam do przeczytania tekstu Ani o Ombleze:

Po kilku dniach spotkaliśmy się "na zakręcie" z ekipą Piotra Szucy, za kilka dni dojechał Cyryl, Baranek z Moniką, Magda, za następne kilka dni dojeżdżał jeszcze Raczey, Kuba i Mocart. Niezły zlot Trójmiejski jak na Środek Francji!

Po niespełna dwóch tygodniach Bubsony, Woziu i Kacperek wrócili do Polski.

Dla wielu z nas ten wyjazd okazał się przełomowym. Mocart i Baranek uporali się ze swoim pierwszym 7b+ w pięknym stylu, mała Ania pokonała swoje pierwsze 7a os, a Ruda pierwsze 7a fleszem, ja po dobrych paru latach drgnęłam na 7b w oesie. Nic tak dobrze nie smakuje jak radość z takich małych sukcesów. Najlepiej na tym wyjeździe mógł się o tym przekonać Piotr Szuca, który od początku do końca swojego pobytu walczył na niezwykle wymagającym 8b. Po kilku dniach wielu mniej i bardziej udanych prób, udało mu się wpiąć do topowego łańcucha. Wszyscy byliśmy pod wrażeniem. Pełen szacunek dla Piotra!

Dla niego, dwóch Ań i Artura kończył się pobyt w Ombleze. Po paru dniach dla nas także. Znowu zapragnęliśmy odkrywać niezbadane rejony i nasza uwaga zatrzymała się na Saint Leger. Już jakiś czas temu chciałam bardzo zobaczyć to miejsce, więc korzystając z okazji zaczęłam namawiać resztę na skierowanie się właśnie tam.

Jedyna obawa, którą miałam to fakt, że wspinanie tam jest generalnie dosyć trudne. Z zasłyszanych opowieści wiedziałam, że poniżej 7a jest naprawdę nie wiele tras. Pocieszający okazał się wgląd w On The Edge wyżebrany od pary Angoli, z którego wynikło, że to miejsce cały czas się rozwija, nowe drogi powstają z dnia na dzień, nie zabrakło więc dla nas trochę tych łatwiejszych...skrzętnie obfotografowaliśmy schematy dróg i uderzyliśmy na wspin. To miejsce urzekło mnie bardzo. Całe mury połaci do wspinania, dwóch czy trzech sektorów nie zdążyliśmy nawet zobaczyć! Słońce operowało w dolince tak, że można było wspinać się od rana do wieczora. Mimo krótkiego pobytu liznęliśmy wiele różnorodnego wspinania. Długie 37metrowe 6tki i 7emki, kilkumetrowe bulderowe siódemki b, no i ciekawostki w stylu: 40-metrowa droga 6b+ z wyjściem nad mur skalny i łańcuchem topowym zainstalowanym na drzewie :) Z asekurację raczej nie ma problemu. Drogi są obite bezpiecznie, te najnowsze są szczegółowo opisane na skale na dole.

Poza informacjami z On The Edge'a, dostaliśmy od Czechów schematy z www.lezec.cz - mają wiele niedociągnięć i są bardzo niekompletne, ponieważ rejon się rozwija i co rusz przybywa nowych dróg. Dowiedzieliśmy się z Cyrylem, że ten obszar Francji obfituje w podobne miejscówki a większość opisana jest w przewodniku pod tytułem "Avignon Soleil". Jeśli ktoś będzie się do St.Leger wybierał proponuję nie liczyć na zakup "po drodze" np. w Gapie, bo go tam nie można zastać. Sprawdziliśmy. Najbliższe miejsce to rzeczone Avignon a jeszcze lepsze to internet. Przewodnik widzieliśmy, jest bardzo przejrzysty, zawiera wiele miejsc do wspinania w okolicy i na pewno warto się w niego zaopatrzyć. "Avignon Soleil"

Po ponad 3 tygodniach wróciłam z Raczeyem i Kubą do Polski. Miło było a teraz planujemy następny wyjazd.... Francja musi na razie poczekać. Do czasu :)





Zdjęcia z wyjazdu


(c) Copyright ZANIK
www.zanik.pl